poniedziałek, 17 października 2016

Laurelin Paige "Uwikłani. Hudson"

"Bo gdy kogoś kochasz... Jego świat jest dla ciebie ważniejszy niż twój własny. Jest tak ważny, że ty jako osoba znikasz i jedyną opcją jest połączenie się tych dwóch osób w całość. Bo inaczej ty sam przestajesz istnieć."
Dowiadując się, że na polski rynek wydawniczy ma trafić książka „Uwikłani. Hudson” nie mogłam się doczekać, kiedy będzie premiera. Choć perspektywa czytania tego samego jeszcze raz nie uśmiechała mi się, ale jak zawsze u mnie zwyciężyła ciekawość.

Historia Hudsona jest w bardzo ciekawy sposób przedstawiona. Pierwsze strony książki opisują jak mężczyzna pierwszy raz zobaczył Alaynę. Jest to uczucie, jakie jest jeszcze nieznane Hudsonowi a z jakim zamierza się zmierzyć. A następny rozdział jak to wszystko się działo w czasie, kiedy był jeszcze nastolatkiem. Każda kolejny rozdział kształtuje wszystko w bardzo dopracowany szczegół, czego można pogratulować autorce książki takiego pomysłu. Po raz pierwszy spotkałam się z taką perspektywą opisanej książki. Zakład Celi i Hudsona to jest to, co bardzo mnie denerwowało od pierwszych stron. Jak można grać, na kogo kol wiek uczuciach dla mnie to nie do pomyślenia.  
"Otacza ją aura, która od razu mnie przyciągnęła. Wyczuwam, że życie musiało ją doświadczyć, ale się nie załamała. Wie, co to ból, lecz pokonała go i wyszła z tego silniejsza. Besztam się w myślach - niby skąd mogę wiedzieć coś takiego po kilku minutach jej prezentacji? Nie mogę. Ale nie potrafię się pozbyć wrażenia, że jednak mam rację. To mnie do niej przyciąga."
 W pierwszych trzech częściach uznałam go za egoistycznego człowieka, który z jednej strony bawi się uczuciami i który boi przyznać się do błędu, który ciąży mu od samego początku. Lecz w tej części wszystko się wyjaśnia. Nie chcę wam za dużo zdradzać, co działo się w książce. Choć ostatnio panuje moda na pisanie książek najpierw z perspektywy kobiety a później z perspektywy mężczyzny to ta autorka może się pochwalić swoim stylem pisania. Wiele wydarzeń, które nie rozumiałam to tu wszystko się rozwikła. Autorka książki opisuje nam sceny z życia „przed” i „po” co lepiej dowiadujemy się o zażyłości i przyjaźni Hudsona i Celii. A teraz mam problem, bo nie wiem czy mam kochać czy nienawidzić Hudsona Pierca.

Książka jest napisana w bardzo lekkim stylu, co bardzo przyjemnie i szybko się czytało. Choć to koniec historii Hudsona i Alayny to mam nadzieję, że pisarka wciąż będzie nas obsypywać tak bardzo dobrymi książkami. Jak dla mnie warto czasami zarwać jedną lub może dwie noce na przeczytanie tej książki. 
"Zaczynam się i kończę wraz z nią. To takie proste. Nasze światy splotły się ze sobą i otaczają nas kompletnie. Stworzyły razem coś nowego. Nie ma już jej historii ani mojej. Od teraz ta historia jest tylko nasza."
Za możliwość przeczytania egzemplarza recenzenckiego dziękuje Wydawnictwu Kobiece. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując post wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych, które odbywa się na podstawie zgody użytkownika na przetwarzanie danych osobowych (art. 6 ust. 1 lit a RODO z dn. 25.05.2018)