sobota, 30 grudnia 2017

Janusz Leon Wiśniewski "Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie"


Wszystko da się wyjaśnić. Zapisać w liczbach i równaniach. Życiem rządzą prawdopodobieństwo, logika i udowadniane twierdzenia. Przynajmniej jemu, naukowcowi, tak się wydawało, dopóki nie spędził wielu miesięcy w klinice w Amsterdamie i nie otarł się o śmierć, co całkowicie zburzyło konstrukcję jego świata.

Były przy nim w chwili największej tragedii, mimo że je zawiódł, skrzywdził, zdradzał, upokorzył. Dlaczego?
Wszystkie jego kobiety.

Milena, niesforna, uderzająco piękna i wyuzdana femme fatale. Daria, jego była studentka, „kruche, naiwne dziewczę w wieku jego córki”, o oczach jak niezapominajki. Tajemnicza Ludmiła, z którą rzekomo łączył go tylko seks. Natalia, fascynująca, bezpruderyjna artystka, niezastąpiona partnerka do filozoficznych dysput. Justyna - miała być jedynie lekiem na jego depresję po rozstaniu z żoną. Ewa, tak samo charyzmatyczna, jak eteryczna, zachwycająco mądra nauczycielka, która na nowo buduje jego świat...

Kim był dla nich? Kim one były dla niego? Której był coś winien, której kiedyś podarował za mało, a która była mu wdzięczna?

Jakiś czas temu dzięki Dominice miałam okazję przeczytać książkę „Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie” po raz pierwszy sięgnęłam po twórczość autora. Nie bardzo wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Dwa razy podchodziłam do czytania książki. Za pierwszym razem musiałam odłożyć książkę i chwilę odczekać, lecz to, co przeczytałam zwaliło mnie z nóg a teraz wiem, że muszę przeczytać resztę książek autora.

„Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie” jest to historia mężczyzny, który wybudził się ze śpiączki. Nie bardzo wie, co się dzieje i gdzie się znajduje. Okazuje się, że od ponad sześciu miesięcy jest w śpiączce. Po tak długim czasie zaczyna żyć na nowo. Zastanawia się, co wydarzyło się w jego życiu i tak właśnie budzą się wspomnienia. Dowiadujemy się, że jest utalentowanym matematykiem ma córkę i byłą żonę. W jego życiu pojawiło się mnóstwo kobiet, które mały wpływ na postrzeganie przez niego świata.

Książka Janusza Leona Wiśniewskiego zmusza nas do refleksji nad własnym życiem. Razem z narratorem przezywamy jego własne wzloty i upadki. Wie teraz, że źle postępował, lecz nie może już nic zmienić tylko wyciągnąć z tego wnioski.

Styl autora jak dla mnie z początku bardzo nie zrozumiały. Musiałam złapać oddech i kiedy jeszcze raz zaczęłam czytać można przyznać, że przeczytałam na jednym wdechu. Znalazłam bardzo dużo tutaj scen seksu jak i wulgaryzmów, więc przestrzegam, że nie jest to książka dla nastolatków.

„Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie” jest to moim zdaniem mądra opowieść, której możemy poświęcić chwilę uwagi. Uważam, że z przyjemnością mogę Wam polecić te książkę, która na dłużej może pozostać z wami a ja zabieram się za kolejne książki autora. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Znak Literanova

piątek, 29 grudnia 2017

Antologia - Agnieszka Lingas – Łoniewska, Magdalena Knedler, Adrian Bednarek, Jolanta Kosowska, Nina Reichter, Daniel Koziarski, Anna Kasiuk , Anna Szafrańska „Pensjonat pod Świerkiem”

"Była przekonana, że pensjonat jest ostoją bezpieczeństwa.”
Do pewnego miejsca zwanego czasami trójkątem bermudzkim przybywają kolejni goście do Pensjonatu pod Świerkiem. Każdy z nich przyjeżdża z własną historią. Na miejscu poznajemy dwoje gospodarzy Ewę i Gabriela, którzy posiadają dobre serca i pomagają swoim gościom rozwiązać pewne problemy. Niczym anioły wiedzą, kiedy i jak pomóc. Lecz czy ich życzliwość i dobroć pomoże i jednocześnie uchroni od złego?

Pensjonat pod Świerkiem jest to zbiór czternastu opowiadań o magicznym czasie są święta. Lubiani autorzy stworzyli dla nas niesamowite historie, które nas nastrajają i przygotowują do świąt Bożego Narodzenia. Każdy z nich opowiada coś innego i magicznego. Możemy spotkać tu takich autorów jak: 


Agnieszka Lingas – Łoniewska „Ostatni koncert’ i „Świt”
Magdalena Knedler „Edgar” i „Mantyla”
Adrian Bednarek „Pokój nr 106” i „Świąteczna niespodzianka”
Jolanta Kosowska „Restart” i „Zaręczyny”
Nina Reichter „Przyjaciel w wigilijną noc”
Daniel Koziarski „Dwanaście przed wigilijnych potraw”
Anna Kasiuk „Razem” i „Zwierciadło”
Anna Szafrańska „Mały książę” i „Zagubione”

Bardzo czekałam na tą książkę już od dłuższego czasu a tym bardziej, że pisali to tak lubiani przeze mnie pisarze. Część z nich nie znałam twórczości, lecz teraz wiem, że najwyższy czas nadrobić zaległości. 

Miłym zaskoczeniem była dla mnie opowieść Jolanty Kosowskiej „Zaręczyny” i Magdaleny Knedler „Mantyla”. Nie spodziewałam się tak poruszającej opowieści, które poruszyły moje serce. Momentami czułam, że dzięki tym autorką sama znajduje się w tym pensjonacie razem z głównymi bohaterami. 

Autorzy bardzo dużo włożyli trudu, aby napisać coś niezwykłego. Książka jest napisana prostym i lekkim językiem tak, że czyta się przyjemnie. Muszę jeszcze wspomnieć o okładce książki, która przyciąga wzrok i czuje się jakby tło było wzięte z miejsca, o którym właśnie czytamy. To dzięki takim książką możemy poczuć magię świąt. 

Muszę tu powiedzieć, że nie spodziewałam się tak różnorodnej fabuły i postaci. Lecz wszystko sprowadza się do tytułowej powieści „Pensjonat pod Świerkiem” Każda opowieść opowiada o czymś innym a my w każdym momencie możemy zacząć czytać, do której historii chcemy.

„Pensjonat pod Świerkiem” jest to niesamowita historia ludzi, którzy zbłądzili szukając miłości i przebaczenia pokładając wiarę w ludzi a także o akceptowaniu ludzi niepełnosprawnych. Dlatego ta opowieść jest tak niesamowita a Was zapraszam do przeczytania lekkiej i niezobowiązującej lektury, która umili Wam czas w ten Wigilijny wieczór jak i każdy inny.  


Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu NovaeRes.

wtorek, 26 grudnia 2017

K.A. Linde "Dobry wybór"


Coraz więcej wydawnictw w ostatnim czasie wydaje bardzo dużo książek takie, jakie czytelnicy chcieliby mieć je na swoich półkach. Choć tych naprawdę bardzo dobrych jest często niewiele. Kiedy wydawnictwo zaproponowało mi przeczytanie książki „Dziewczyna mojego brata” nie wiedziałam, jakie jest pióro autorki, bo nie miałam okazji, aby przeczytać jej jakiejkolwiek książki. Jednym słowem przepadłam i czekałam na kolejne, aby móc nasycić się twórczością pisarki. 

Pamiętacie braci Wright? Na pewno, bo nie sposób o nich zapomnieć. Tym razem poznajmy losy Landona. Z okazji dziesięciolecia ukończenia szkoły Landon pojawia się na balu, ale sam bez żony. Spotyka na miejscu dawnych znajomych. Zauważając Heidi znów przypomina sobie, co zaszło w Nowy Rok. Tego nie da się tak zapomnieć im obojgu. Następnego dnia wraca po męża Miranda i wracają do domu. Lecz chwilę później dochodzi do wniosku, że nie może się dłużej okłamywać i musi żyć własny życiem. Wraca do rodzinnych stron i postanawia odzyskać Heidi i rozwieść się z żoną. Dostaje stanowiska kierownika i przełożonego dziewczyny, lecz ona ma jedną zasadę nie łączy spraw zawodowych z osobistymi. 
Co postanowią zrobić z ty faktem?
Co za listy dostaje Heidi?
Do czego posunie się Miranda tym razem?
Jak zareaguje Jensen, kiedy dowie się, z kim spotyka się Landon?

„Dobry wybór” jest to niesamowita opowieść o losach Heidi i Landona. Tę książkę można powiedzieć, że pochłonęłam bardzo szybko gdyż przeczytanie zajęło mi kilka godzin. Historia tej dwójki tak mnie wciągnęła, że nie sposób było odłożyć książki. Trzymające napięciu oraz pełna śmiesznych dialogów a także wciągająca fabuła i wyraziści bohaterowie to niesamowita mieszanka niczym „petarda”. Kolejny raz autorka zaskoczyła mnie a nawet zastanawiam się czy ta książka nie jest nawet lepsza od poprzedniej. Jest to powieść pełna emocji i niewyobrażalnej sile miłości a także znajdziemy tutaj sceny, które będziemy czytać z zapartym tchem. Podobało mi się też autorka pozwoliła nam dowiedzieć się trochę więcej z życia Emery i Jensena. 

Autorka niesamowicie mnie zaskakiwała tworząc akcję książki a także kreując swoich bohaterów. Poznajemy lepiej bohaterów z pierwszej części a których nie poznaliśmy jednak do końca. Landon Wright najmłodszy z braci, który ma za sobą ciężkie przeżycia. Seksowny, porywczy, łatwowierny, ale także skryty gdzie dzięki Heidi zrozumie, co tak naprawdę utracił przez tyle lat. Ważna jest dla niego rodzina, ale także więzy rodzinne.  Heidi Martin to niezależna, impulsywna kobieta, która wyznaczyła sobie cel, aby osiągnąć sukces zawodowy. Ma za sobą trudną przeszłość, o której nie chce rozmawiać nawet z najlepszą przyjaciółką. Dzięki Landonowi zrozumie, co jest najważniejsze w życiu. Spotkamy także Mirandę żonę Landona, która okazała się osobą, którą chciała udusić od samego początku (ma szczęście, że jej nie był przy mnie). A to, co zrobiła przeszło wszelkie granice. Julia koleżanka z pracy Heidi, ale muszę wam powiedzieć, że zaintrygowała mnie jej historia. Mam nadzieje, że niedługo dowiemy się, co nieco o tej parze. Spotkaliśmy także Jensena Emery, których związek pięknie rozkwitał a także MorganPatrica

Styl K.A. Linde jest bardzo lekki i przyjemny w odbiorze. Książkę czytało się bardzo szybko a sceny zbliżenia dodają całej pikanterii, bo gdy czytałam czułam, że aż cała się czerwienię. Historia tych dwoje już od pierwszej strony wciągają nas do niesamowitego świata pełnego tajemnic, namiętności, pożądania i także intryg, które mogą zniszczyć związek i coś jeszcze, czyli wiarę w człowieka. Książkę serdecznie polecam wszystkim, którzy chcą spędzić niezobowiązującą chwilę relaksu przy książce. A ja teraz czekam na kolejne książki autorki, bo wierzę, że wydawnictwo pokusi się o wydanie kolejnych powieści, bo naprawdę warto. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Burda Media Polska, 

piątek, 15 grudnia 2017

Katarzyna Mak "Dwadzieścia minut do szczęścia"


Michalina Zawadzka nie ma łatwego życia. W wieku dwóch lat straciła matkę i od tej chwili wychowuję ją babcia. Ze śmiercią mamy Michaliny wiąże się jakaś tajemnica, bo gdy dziewczyna próbuje się opiekunka zawszę ją zbywa. Kiedy jej babcia umiera dziewczyna zostaje sama z problemami finansowymi. Pomaga jej chłopak Mateusz i jego rodzice. Jedyne, co jej teraz wychodzi to studia. Ostatnim krokiem do dostania wymarzonego dyplomu jest praktyka w ekologicznym gospodarstwie u Mikołaja Korneckiego. Nikt nie podejrzewał, co może się wydarzyć na wsi a tym bardziej w jej życiu uczuciowym.
Jaka tak naprawdę wydarzyła się tragedia w domu małej Michaliny?
Czemu dziewczyna nigdy nie płacze?
Co wydarzy się na wsi i jaką pozna legendę o Niccolu i Micheli i co będzie miała z tym wspólnego?

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam okładkę książki to tak mnie zaczarowała, iż nawet nie czytała opisu tylko od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Mówi się, że nie powinno się oceniać książki po okładkach, ale w tym momencie nie mogłam postąpić inaczej.

„Dwadzieścia minut do szczęścia” jest to niesamowita i wciągająca opowieść o utracie bliskich, tajemnicy, tragedii, miłości i także o odnajdywaniu siebie. Debiutancka powieść autorki, która wciągnęła mnie od samego początku.  

Autorka zaskakiwała mnie na każdym kroku a akcja książki toczy się nieprzerwanie i zaskakiwała mnie, co chwila. Jednym minusem jest to, że tak bardzo szybko się skończyła.
Katarzyna Mak bardzo ciekawie wykreowała każdą ze swoich postaci. Poznajemy Michalinę Zawadzką młodą dziewczynę, która jest impulsywna i pozbawiona pewności siebie. Tajemnica, jaka jest skrywana przed dziewczyną zostanie odkryta i intryga, która bardzo mnie zaskoczyła, ale tylko dzięki miłości zrozumie, co powinna zrobić i jak postępować. Mikołaj Kornecki to mężczyzna, u którego dziewczyna odbędzie praktyki. Choć z początku wydaje się oschły to później poznajemy go, jako troskliwego, ciepłego i opiekuńczego. Mężczyzna skrywa też tajemnice tylko niektórzy zostają wtajemniczeni. Poznajemy także Izę współlokatorkę Michaliny, która zjawia się u dziewczyny w jej najgorszym momencie. Pomaga a jej dobroć jest aż nierealna, lecz pod tą czystą dobrocią czai się coś a może ktoś?

Książkę czyta się bardzo przyjemnie lekko i co najważniejsze szybko. Ja po przeczytaniu potrzebowałam kilku chwil, aby dojść do siebie w pozytywny sposób. Proste dialogi i plastyczne opisy wioski powodowały, że bez większego problemu widziałam jezioro, zamek na wzgórzu, konie oraz krowy na pastwisku. Emocje, jakie nakreśliła autorka bardzo mocno przeżyłam je na sobie. Współczułam jej i trzymałam do samego końca, aby wszystko się udało. Znajdziemy też sceny erotyczne, które pobudzą naszą wyobraźnie, ale napisane ze smakiem. Z niecierpliwością czekam na następną książkę autorki. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuje autorce i Wydawnictwu NovaeRes.

czwartek, 14 grudnia 2017

Katy Evans "Womanizer"


Olivia Roth ma dwadzieścia dwa lata i ma plan na swoje życie. W wieku dwudziestu sześciu lat chce założyć własną firmę a dwa lata później znaleźć męża i założyć rodzinę. Aby zacząć pracować w wymarzonej firmie Olivia musi odbyć staż Carma Inc. załatwiony przez jej brata Tahoe. Dziewczyna pierwszego dnia w pracy poznaje przystojnego mężczyznę. Każdego dnia spotykają się w tym samym celu, lecz żadne z nich nie wie, kim są nawzajem. Obydwoje lubią swoje towarzystwo i wspólne rozmowy i to, co między nimi jest. Prawda wychodzi na jaw a Livia nie wie, co zrobić próbuje się bronić, lecz bez skutku. Spotykają się, ale w tajemnicy przed bratem i przyjacielem.
Co zrobi Tahoe, kiedy dowie się o tajemnicy, jaką skrywają przed nim przyjaciel i siostra?
Czy uda się uwieść Olivi Roth największego kobieciarza w Chicago?
Czy Callan postąpi tak jak podpowiada mu serce?

Muszę wam zdradzić, że na tą książkę czekałam od samego początku. Callan Carmichael od początku wydawał mi się tajemniczy i wiecie, co za dużo jednak się nie dowiedziałam o jego przeszłości, ale mam nadzieje, że autorka uchyli rąbka tajemnicy w kolejnych swoich książkach.
„Ciekawe, jak by to był. Być tak kochaną. Tak, jak mój brat kocha Reginę. I moi rodzice siebie nawzajem.”
„Womanizer” jest to niesamowita historia, która od samego początku bardzo mi się spodobała. Choć fabuła może i jest przewidywalna to jednak każdy znajdzie coś dla siebie. Przeczytanie książki zajęło mi całą noc i choć jestem niewyspana to czuje się szczęśliwa, że mogłam przeczytać tak wspaniałą historię. Katy Evans kolejny raz nie zawiodła mnie opisaną przez nią historią.
„Pragnie mnie, teraz to wiem, a kiedy uśmiecham się do niego, kręcąc biodrami i poruszając się w rytm muzyki, jedynie, czego ja pragnę, to aby patrzył na kobietę, na którą ma dzisiaj ochotę.”
Autorka nie zaskoczyła mnie, ale akcja książki toczy się w swoim tempie a co najważniejsze nie jest wymuszona i pozwala czytelnikowi przeżyć historię do końca. Bardzo podobało mi się to, że autorka opowiedziała nam, co dzieje się w związku, u Tahoe i Giny.
„Pocałunek staje się bardziej głęboki, bardziej szaleńczy. Boże. Mam wrażenie, że jestem całowana od środka. Jego głód stanowi pożywkę dla mojego.”
Kreacja bohaterów wyszła kolejny raz bardzo dobrze. Olivia to bohaterka, która wie, co chce od życia i trzyma się swojego planu. Młoda, ambitna, zdolna, ale z pewnymi lękami. Tylko jednemu mężczyźnie uda się je wyleczyć.
Callan to młody rekin biznesu, który tak samo jak Olivia wie, co chce od życia, ale zupełnie ma inny plan. Wrażliwy, ambitny, seksowny i o dużym sercu gdzie na każdym kroku kobiety zabiegają o jego względy. Lecz jego umysł zaprząta już jedna kobieta, ale czy podda się uczuciu?
„Podnoszę wzrok. O Boże, w jego oczach widać frustrację. W jego głosie słychać frustrację. Powiedział „do jasnej cholery”. Jestem cholernie zaszokowana! Jak na mężczyznę, który tak bardzo ma wszystko pod kontrolą, cóż, to cholernie zaskakujące.”
Styl pisarki bardzo mi się podobał. Świetnie operuje słowem tworząc żywe obrazy i dialogi oraz umiejętnie podtrzymuje napięcie niepewności i strachu. Pisarka zadbała o odpowiednie tępo akcji, bo nawet na chwilę nie zwalnia tępa. Muszę wam powiedzieć, że najbardziej podobało mi się zakończenie i wiem, że wam na pewno też się spodoba. Przekonajcie się sami, że warto sięgnąć po tę książkę, jaki wiele innych powieści tej pisarki, które zapadają w pamięci. Gorąco polecam! 

Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Kobiece.

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Ewa Pirce "Córka Pedofila"

"Miłość jest nadzieją,siłą i przekleństwem w jednym.Ponieważ kiedy kochasz,wiesz,że jesteś w stanie zrobić i osiągnąć wszystko.Daje ci moc,jakiej nie uzyskasz w żaden inny sposób,ale kiedy znika,kiedy zostaje ci zabrana,to jakby wyrwano ci duszę,zmiażdżono serce i wypalono umysł…A wiesz,co wtedy trzyma cię przy życiu?(…) -Wspomnienia.Kiedy zawala ci się świat i wiesz,że nie dasz rady przeżyć choćby minuty dłużej-wspominaj…Bo we wspomnieniach miłość żyje wiecznie."
W ostatnim czasie coraz więcej znajdujemy książek z gatunku New Adult. Debiutujących pisarzy, ale tych naprawdę bardzo dobrych jest naprawdę niewiele. Ewa Pirce jest debiutującym pisarzem, ale czy możemy jej historię zaliczyć do jednych z najlepszych czy może jednak nie? Przekonajcie się sami a teraz zapraszam na recenzję.

Lex to nastolatka, która w swoim życiu przeszła już bardzo wiele. Od najmłodszych lat została skrzywdzona przez ojca a matka ją zostawiła w rekach oprawcy. Dziewczyna każdej nocy bała się i ciągle przechodziła to samo. 
Pewnego dnia poznaje Henry’ego i Jamesa to dzięki nim dziewczyna zaczyna widzieć świat w innych kolorach. Jeden zostaje przyjacielem a drugi chłopakiem, ale każdy z nich ma swoją poranioną duszę i przeszłość, od której nie można uciec. Z dnia na dzień wydaje się, że wszystko jest coraz lepiej, gdy nagle Lex dowiaduje się o śmierci przyjaciela. Nie może pogodzić się z tym a co gorsze chłopak mówi jej o swojej chorobie.
Co tak naprawdę wydarzyło się każdej nocy i dnia w domu Lex?
Kim był nieznajomy, który przyglądał się poczynaniom dziewczyny?
Czemu ostre narzędzia są tak potrzebne w życiu dziewczyny?
"Jutro może nie zdarzyć się nigdy.Słońce może nie wzejść,a serce przestać bić."
„Córka pedofila” jest to niesamowita i wciągająca historia, która już od pierwszych stron porusza nas za serce i nie tylko. Powieść od samego początku bardzo zaskoczyła mnie a wydarzenia, które były opisane są tak autentyczne, że aż strach pomyśleć, co może kolejnym razem napisać autorka.

Ewa Pirce jako debiutująca pisarka w niesamowity sposób wciągnęła mnie do świata Lex gdzie bardzo bałam się o główną bohaterkę ale także o jej przyjaciół. Autorka nie oszczędzała nas i z każdą stroną bałam się, co może spotkać bohaterów książki.
"Gdziekolwiek byśmy nie zmierzali,poszukujemy słońca.Brniemy przez tunele ciemności z nadzieją,że za kolejnym zakrętem ujrzymy promyk nadziei.A chłód wypełniający nasze dusze w końcu zniknie,ogrzany ciepłem miłości."
Pisarka wykreowała swoich bohaterów i ich historię w bardzo ciekawy sposób. Poznajemy trzy najważniejsze osoby w tej książce. Jedną z nich jest Lex to główna bohaterka, która jest zamknięta w sobie, porywcza, buntownicza, ale za tą maską skrywa się zraniona i krucha dziewczyna, która prosi o pomoc, lecz nikt tego nie zauważa? Jemes to chłopak, który przeszedł bardzo wiele i stracił dwie najważniejsze osoby w swoim życiu. Pod maską twardziela, łobuza i przystojniaka czai się strach o jutrzejszy dzień, bo nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć. I ostatnią osobą jest Henry, który jest niesamowitą osobą. Nie bał się humorzastej Lex i nie dał się odstraszyć od samego początku. Zawsze uśmiechnięty i wesoły, ale tak naprawdę nie może pozbierać się po tym jak ojciec odsunął się od niego, kiedy dowiedział się o nim prawdy.

Pisarka w książce porusza trudny temat do rozmów. Bo kto chciałby rozmawiać o ojcu pedofilu, samo okaleczaniu i innych niebezpieczeństwach. A co jesteśmy w stanie zrobić i co poświęcić by odmienić swój los? Książka od pierwszych stron intryguje i wciąga a każde kolejne strony sprawiają, że nie można się od niej oderwać. Język i styl jest przyjemny w odbiorze a postacie i fabuła jest tak niesamowita, że nie sposób odłożyć książki. Grzechem było by gdybym nie wspomniała słowem o okładce. Przyciąga wzrok i każe stanąć na chwilę gdyż nie możemy przejść obok niej obojętnie.
 "Czy życie aby na pewno jest darem? Bo jak żyć, skoro twoim jedynym towarzyszem jest samotność…? A ona z kolei podpowiada ci nieustannie, by skończyć tę udrękę."

Historia ta ukazuje nam, że czasami w życiu nie układa nam się tak jak my chcemy, ale czasami do naszego życia uśmiechają się osoby, bez których nasze życie nie miałoby sensu i zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Może właśnie dzięki tej książce wasze podejście do życia pozwoli wam na chwilę przystanąć i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Serdecznie zapraszam was do przeczytania książki i podzielenia się ze mną waszymi opiniami.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Wieża Czarnoksiężnika. 

wtorek, 5 grudnia 2017

Adelina Tulińska "Oddech Wschodu" [PRZEDPREMIEROWO]

Łzy wściekłości cisnęły mu się do oczu. Raz w życiu spotkał kogoś takiego jak Laura i nie miał zamiaru odpuszczać. Dla tej dziewczyny był w stanie zrobić wszystko.Przepłynąć ocean, przejść po rozżarzonych węglach, jeżeli by było trzeba.
Jakiś czas temu dzięki LŚĆ mogłam wziąć udział w BOOK TOUR z książką „Dotyk Północy”. Książka bardzo przypadła mi do gustu i z niecierpliwością czekałam na ciąg dalszy. Kiedy dowiedziałam się, że autorka wydaje kolejną część postanowiłam przeczytać. Lecz czy i tym razem pisarka napisała tak dobrą książkę jak swój debiut? Przekonajcie się sami a tym czasem zapraszam was na recenzję.
Wyczuwała wszystkie kłębiące się w powietrzu emocje.Była glebą chłonącą krew, jak gąbka wodę. Była solą w powietrzu, świeżą bryzą nadciągającą znad morza. Pierwsze promienie słońca wyjrzały zza horyzontu jak nowa nadzieja przenikając ciemność. Mawiają, że nadzieja jest jedyną rzeczą silniejszą niż strach.
Laura po pełnej emocji wyprawie na wyspę Frisord wraca do Łodzi. Jej życie już się zmieniło, lecz okazuje się ze dziewczyna musi przekonać się na własnej skórze. Pewnego dnia wraz z najlepszymi przyjaciółkami zostaje zaatakowana w parku. Laura obezwładnia oprawców a tym samym zwraca na siebie uwagę łowców. Pomocną dłoń wyciąga do niej Zagiel, lecz szybko znika jak się pojawił. W końcu Laura znajduje schronienie w górskim domu w niedawno poznanych mężczyzn. Lecz od tej pory nic już nie jest pewne.
 Czy Laura postanowi wrócić na wyspę i uratować swoich?
Kto okaże się zdrajcą?
I co to jest Wszechkompas?
Prawo to, prawo tamto… Gdybyś była moja i byłabyś w niebezpieczeństwie, gdzieś miałbym prawo. Poruszyłbym niebo i ziemię, żeby cię odnaleźć.
Przeczytanie książki „Oddech Wschodu” zajęło mi dwa dnia, ale tylko, dlatego ze miałam przerwy spowodowane przez pracę. Powieść momentami bardzo zaskakiwała mnie już na samym początku. Nie spodziewałam się takiego obrotu zdarzeń a dzięki temu książka jeszcze bardziej zaskarbiła moje uczucia.

Adelina Tulińska już od samego początku wciąga nas do niesamowitego świata i nie pozwala na chwilę spokoju, bo ciągle coś się dzieje. Najbardziej podobało mi się to, że autorka pozwoliła nam poznać dalsze losy Lary, ale czemu było tak mało Gabriela?

Pisarka w ciekawy sposób wykreowała swoich bohaterów i ich historię. Od samego początku polubiłam Laurę i trzymałam kciuki, aby spotkała swojego ukochanego. Dziewczyna bardzo zmieniła się teraz poznajemy ją, jako dobrą, waleczną i niebojącą przeciwstawić się swojemu wrogowi.
Poznajemy w tej części Dymitra i Anatolija, którzy od samego początku bardzo skryci i nie dali się za bardzo poznać ale bardzo dużo namieszają w życiu Laury. Dymitr ma dobre serce, ale za wszelką cenę chce doprowadzić swój plan do końca.
W tej części także spotykamy Zagiela, Olla, Ljama, Remka i Gabriela. Tak jak wcześniej wspomniałam bardzo brakowało mi postaci Gabriela, ale mam nadzieją, że autorka wynagrodzi mi to w następnej części  ;)
Prawo to, prawo tamto… Gdybyś była moja i byłabyś w niebezpieczeństwie, gdzieś miałbym prawo. Poruszyłbym niebo i ziemię, żeby cię odnaleźć.
Autorka w ciekawy sposób podtrzymuje akcję książki tak, aby czytelnik ciągle dostawał nową dawkę adrenaliny. Pełna zwrotów akcji wprowadza czytelnika do tajemniczego świata gdzie spotykamy nadludzkie moce i ludzi z prastarych kultur. Książkę czytało się lekko i przyjemnie. Po przeczytaniu potrzebowałam trochę czasu, aby pozbierać się po tym, co zaserwowała nam autorka. Język i styl jest przyjemny w odbiorze a postacie i fabuła jest tak niesamowita, że nie sposób odłożyć książki.

„Oddech Wschodu” jest to niesamowita i wciągająca historia, która pozwoli nam na chwilę przyjemności. Jest to nieprzewidywalna historia, w której co chwilę coś się działo. Jeżeli szukacie niezobowiązującej lektury na jesienne wieczory to ta książka jak najbardziej przypadnie wam do gustu. Najbardziej polecam fanom fantastyki i młodzieży, ale i nie tylko. Teraz czekam na kolejną część a wy?

Za możliwość przeczytania powieści dziękuje autorce.

piątek, 1 grudnia 2017

H.M. Ward "Zranieni 2"


SIDNEY I PETER.
CZY ICH MIŁOŚĆ PRZETRWA KONFRONTACJĘ Z TRUDNĄ PRZESZŁOŚCIĄ?

Sydney dostaje wiadomość, że jej matka umiera i postanawia zmierzyć się z przeszłością i spojrzeć rodzinie w oczy. Rodzice dziewczyny nigdy nie uwierzyli w jej słowo i zostawili ją z tym samą. Pomocną dłoń wyciąga do Sydney Peter i w tym momencie wyjawia o sobie całą prawdę. Dziewczyna czuje się oszukana i zdradzona i nie wie, kim tak naprawdę jest Peter. Pod wpływem emocji zrywa ich związek i wyjeżdża w dalszą podróż z przyjaciółką. Peter nie pozwala dziewczynie wyjechać i pod wpływem ulega jego naciskowi. Lecz wracając do rodzinnego miasta oboje będą musieli zmierzyć się z rodzicami i wspomnieniami, o jakich chcieliby zapomnieć.
Czy Peter i Sydney są gotowi, aby stawić czoło temu, co wydarzyło się w przeszłości?
Czy Sydney wybaczy i zaufa ponownie ukochanemu?

Kiedy przeczytałam „Zranieni” nie mogłam się powstrzymać i szukałam kolejnej części, aby dowiedzieć się, co wydarzy się dalej? Trochę musiałam poczekać, ale naprawdę było warto. Słowne potyczki, śmieszne elementy i magnetyczne przyciąganie sprawiło, iż książkę przeczytałam w zaledwie dwie godziny gdzie miło spędziłam czas.

Bohaterowie książki w pierwszej części zdecydowanie byli bardziej dopracowani niż teraz. Choć Peter nadal jest moim faworytem to bardzo spodobała mi się postać Seana. Jestem bardzo ciekawa poczynań braci Petera, że z miłą chęcią przeczytałabym osobne historie tych braci.



„Zranieni 2” jest to lekka i pełna humoru powieść, która opowiada nam o zmaganiu się z przeszłością, pokonaniu własnych demonów i bólu. Historia młodych ludzi, którzy nie powinni nigdy być razem a jednak. Los nam płata figle a miłość przetrwa wszystko. Fanom gatunku New Adult serdecznie polecam i niezmiernie czekam na ostatnią część tej historii. Mam tylko cichą nadzieje, że wydawnictwo pokusi się o wydanie kolejnych książek autorki bo naprawdę warto.  


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu EditioRed.

czwartek, 30 listopada 2017

Eve Jagger "Sexy Bastard. Cash"


Wydawnictwo Kobiece od dłuższego czasu stara się nas zaskakiwać swoimi nowościami wydawniczymi. Kolejną perełką jest książka Eve Jagger „Cash”. Pierwsza część bardzo przypadła mi do gustu i podbiła moje serce. Kiedy dowiedziałam się, że kolejna część zostanie wydana postanowiłam przeczytać. Nie wiedziałam tylko, że przyprawi mnie o bliski zawał serca a to za sprawą seksownego barmana. Chcecie dowiedzieć się, co takiego się wydarzyło? Zapraszam na recenzję. 

Cash Gardner to typowy kobieciarz i jeden z najbardziej wziętych kawalerów w Atlancie. Współwłaściciel jednego z najmodniejszych barów i przyjaciel Rydera, Jacksona, Parkera i Knoxa. Jego zabawa nie ma żadnych granic i uważa, że już zawsze będzie singlem a z kobietami łączyć go będzie tylko sex. Wszystko się zmienia, kiedy poznaję niesamowitą Savannah przyjaciółkę Cassie.  Oboje czują do siebie pożądanie tylko boją się, co może wydarzyć się później. Cash od początku wie ze ta kobieta jest inna niż wszystkie inne, które poznał do tej pory. Ich pożądanie zwycięża a romans z dnia na dzień rośnie w siłę. Lecz na ich drodze pojawiają się osoby z przeszłości, które nie chcą o sobie dać zapomnieć. Coraz więcej niewypowiedzianych słów i więcej tajemnic, które mogą doprowadzić do najgorszego. Co zrobią kochankowie zaufają sobie? Czy nie pozwolą, aby ich tajemnice nie wyszły na światło dzienne?

Przeczytanie „Cash” zajęło mi zaledwie kilka godzin, przy których bardzo dobrze się bawiłam. Momentami płakałam ze śmiechu a momentami to już chciałam urwać głowę Casha, aby pozostał tylko ze mną. Historia Casha i Savannah bardzo mi się podobała a nawet wręcz bardziej niż w poprzedniej części. 

Autorka  nie zaskakuje nas czymś niesamowitym, ale akcja toczy się w swoim tempie i pozwala czytelnikowi przeżyć tę historię do końca. Najbardziej podobały mi się w książce że autorka pozwoliła nam zaczerpnąć trochę wiedzy i relacji przyjaciół. Dowiadujemy się także jak rozwija się uczucie między Cass i Rydarem choć myślałam że miedzy nimi już wydarzy się coś więcej np. ślub lub może dziecko;) 

Kreacje bohaterów przypadła mi do gustu. Bardzo polubiłam Casha i jego poczucie humoru. Z początku wydała się takim lekkoduchem,  a z drugiej strony był bardzo wrażliwym mężczyzną, skory do pomocy i o bardzo dużym sercu gdzie bardzo podobał się kobietom. 
Savannah to kobieta, która maskuje swoje uczucia. W przeszłości została bardzo skrzywdzona a dzięki spotkaniom w barze otwiera się przed barmanem i zdradza mu swoje sekrety. To właśnie w barze dochodzi do spotkań tzw. randek gdzie po wszystkim idzie na niezobowiązującą rozmowę do Casha. 

Autorka w ciekawy sposób podtrzymuje akcję książki, aby czytelnik nie mógł się nudzić a barwne obrazy i żywe dialogi a także realistyczne postacie jak również umiejętnie podtrzymuje napięcie. Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Po przeczytaniu tej książki potrzebowałam chwili, aby pozbierać się po tym, co zaserwowała nam autorka. Język i styl autorki jest przyjemny w odbiorze a postacie i fabuła jest tak niesamowita, że nie sposób odłożyć książki dopóki nie skończy się czytać do ostatniej kropki.

„Cash” jest to niesamowicie wciągająca historia, która pozwala nam na kilka godzin umilić czas. Może i jest to historia przewidywalna, ale przezabawna i właśnie tym zaskarbiła tym moje uczucia. Jeśli szukacie coś lekkiego z lekką nutą tajemnic, które powinnaś rozwikłać to ta książka jest właśnie dla ciebie. W tym momencie z przyjemnością czekam na kolejny tom a wy?


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

niedziela, 26 listopada 2017

Elle Kennedy "Cel"

„Nieważne, ile masz zer na koncie. Każdy z nas cierpi. I każdy kocha. Jesteśmy tacy sami. A twoja przeszłość, to, z kim mieszkasz, skąd pochodzisz, też nie musi mieć znaczenia. Sama tworzysz własną przyszłość i chciałbym zobaczyć, dokąd prowadzi twoja droga.”
Sabrina James zaplanowała sobie całą przyszłość. Jej celem jest studia prawnicze na Harvardzie i następnie kariera prawnicza. Jedynym motorem napędowym, aby jak najszybciej wyprowadzić się z domu jest jej rodzina. Dlatego nie umawia się z chłopakami, ale nie może oprzeć się urokowi pewnemu hokeiście. Wie, że może mu dać jedną noc i nić po za tym, ale on uparcie wieży, że może to zmienić, lecz los płata na figle i ich życie diametralnie się zmienia.
Tylko, co zrobi Sabrina, gdy nie wystarczy już jej jedno spotkanie?
Co postanowi Tucker i czy będzie walczył o dziewczynę?
Co oboje zrobią, gdy nagle trzeba będzie z czegoś zrezygnować, bo nagle okazuje się, że dziewczyna jest w ciąży?

Seria Off Campus jest ostatnią częścią opowieści o przystojnych hokeistach z Briar. Każda część opisuje o innym przyjacielu wiec, jeśli nie czytaliście poprzednich książek to nic się nie stało. Na tą część czekałam bardzo długo aż w końcu się doczekałam. I muszę przyznać otwarcie, że dostałam od autorki to, na co czekałam a nawet i więcej niż bym mogła się spodziewać. Książkę pełną emocji, od której nie mogłam się oderwać.

Powieść to opowiada nam o wyznaczonych celach, do których dąży Sabrina. Marzenia, które od kilku lat powtarzała sobie za każdym razem, praca na dwa etaty i najlepsza uczennica, aby dostać stypendium, aby wyprowadzić się jak najszybciej z domu. Ta mądra i inteligentna dziewczyna wyznaczyła sobie coś, co można czasami powiedzieć, że jest nie realne a jednak prawdziwe. Nastolatka w jej wieku powinna się dobrze bawić, umawiać się z chłopakami i spotykać się częściej z przyjaciółkami. Natomiast tak nie jest a kiedy poznaje niesamowitego hokeistę Johna Tuckera. Miało być bez zobowiązań a jednak wszystko się zmienia.

„Cel” to powieść, która zapewniła mi kilka godzin wspaniałej ucieczki od rzeczywistości a po skończonej powieści nie miałam ochoty wracać. A autorka pokazuje nam, że bez wątpienia z każdej trudnej sytuacji jest wyjście, dlatego nakreśla nam też bohaterów, którzy są tak bardzo realni a z którymi się żarzyłam. Sabrina sprawia wrażenie twardej i oziębłej dziewczyny, która nie dopuszcza do siebie zbyt wiele osób. Lecz tak naprawdę nie jest to krucha i wrażliwa kobieta, która w życiu przeszła już bardzo wiele. 
Tucker to natomiast ideał każdej kobiety. Delikatny, czuły, troskliwy, empatyczny i pełen determinacji. Nie zważa na to, co dziewczyna mówi i ciągle udowadnia jej, że chce coś od niej dużo więcej. Nie zapominajmy o postaciach drugoplanowych, którzy do tej powieści też dużo wnieśli.

Elle Kennedy podjęła w swojej książce bardzo trudny temat, lecz tak naprawdę na czasie. Czytając bardzo wierzyłam w to, iż wszystko się dobrze skończy i autorka nie zostawi mnie z złamanym sercem. Książka dostarczyła mi wielu niezapomnianych chwil i emocji, po których nadal jest ni ciężko pisząc tę recenzję.

Książkę czyta się lekko i przyjemnie a żywe dialogi, plastyczne opisy i akcja, jaka się toczy dodaje powieści uroku. Język i styl jest przyjemny w odbiorze a narracja poprowadzona na przemiennie pokazała nam, z czym zmagają się główni bohaterowie i czego boją się tak naprawdę.

 „Cel” to opowieść o losach Sabriny i Tuckera, którzy nie tylko nas bawią, ale i rozpalają nasze zmysły już od samego początku. Książkę pokochałam, lecz z ostatnią częścią muszę z ciężkim bólem serca przyznać, że jest to koniec opowieści. Mam nadzieję, że inne książki autorki zostaną wydane, bo autorka ma wielki potencjał pisząc dla swoich czytelników. Off Campus to niesamowita seria, która dała mi wiele niezapomnianych chwil, które w tym momencie pozostaną w mojej głowie na bardzo długo. Serdecznie polecam! 

czwartek, 23 listopada 2017

Elizabeth O’Roark „Przebudzenie Olivii”


"Czuję, jakbym stała nad przepaścią, i jedyne, co mi zostaje, to skoczyć."

Olivia Finnegan to młoda i zbuntowana dziewczyna z trudną przeszłością. Od nowego roku zaczyna naukę w Uniwersytecie w Colorado. W poprzedniej uczelni została wydalona za incydent a stypendium, z którego się utrzymywała nie mogła tak szybko stracić. Dostaje propozycję stypendium sportowego, co dla dziewczyny staje się ogromną szansą na ukończenie nauki, ale i na przetrwanie. Liv bez chwili wahania wstępuje do drużyny biegaczek gdzie chce pokazać, na co ją stać. Jej trenerem jest Will Langstrom, który od początku pała niechęcią do dziewczyny gdyż uważa, że marnuje swój potencjał. Olivia nikomu nie mówi o swoich dolegliwościach, lecz w końcu uparty trener dowiaduje się, co się dzieje i czemu dziewczyna w czasie zawodów słabnie i nie ma sił żeby biegać?
Co takiego wydarzyło się w poprzedniej uczelni, że wyrzucili Olivię?
Co dzieje się w nocy, że Olivia ciągle przychodzi na treningi pokaleczona?
Co tak naprawdę wydarzyło się w przeszłości i gdzie podziewa się jej rodzina?

Przebudzenie Olivii” jest to niesamowita i wciągająca historia, która trzyma w napięciu aż do ostatniej strony. Olivia Finnegan to główna bohaterka powieści, która jest zamknięta w sobie, wybuchowa, buntownicza i jej traumatyczne przeżycia z przeszłości nie ułatwiają jej niczego. Kiedy po raz pierwszy przychodzi na treningi wyczuwa niechęć jej trenera do dziewczyny. Każdym treningu trener ciągle czepia się Olivii. Pewnego dnia Will postanawia dowiedzieć się, czemu dziewczyna tak zachowuje się. Tama pęka i to, co dowiaduje się przechodzi jego najśmielsze oczekiwanie. Mężczyzna pomaga studentce, ale nie spodziewał się, że może zakochać się w dziewczynie. Tylko to może zaszkodzić im obojgu w karierze.

Autorka od samego początku nie oszczędza nas i tępo akcji rozkręca się niespodziewanie bardzo szybko. Książka liczy ponad 400 stron a ja muszę się pochwalić, iż akcja tak mnie wciąga, że potrzebowałam jednej nocy, aby przeczytać książkę a to o czymś świadczy? Kreacje bohaterów przypadła mi do gustu. Olivia jest osobą zamknięta, pyskata, ale również krucha i słaba. Fabuła książki bardzo dokładnie opisuje nam jak zarachowuje się, kiedy jest zdenerwowana i kiedy się boi. Will jest to przystojny trener, który wie o swoim seksapilu, ale nie wykorzystuje to na studentkach. Od niedawna musiał szybko dorosnąć, aby zatrzymać farmę po ojcu a za tym wie, co to odpowiedzialność.

Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Po przeczytaniu tej książki potrzebowałam chwili, aby pozbierać się po tym, co zaserwowała nam autorka. Język i styl autorki jest przyjemny w odbiorze a postacie i fabuła jest tak niesamowita, że nie sposób odłożyć książki dopóki nie skończy się czytać do ostatniej kropki. Autorka w ciekawy sposób podtrzymuję akcję książki, aby czytelnik nie mógł się nudzić a barwne obrazy, żywe dialogi i realistyczne postacie jak również umiejętnie podtrzymuje napięcie. Najbardziej podobało mi się zakończenie, które w pewnym momencie mnie zaskoczyło.


Przebudzenie Olivii” niezwykła historia, która wciąga nas już od swoich pierwszych stron. Elizabeth o’Roark nie oszczędza nas gdyż zafundowała nam całą paletę różnorodnych emocji, ale zapewniam, że ta książka jest dla wszystkich, którzy uwielbiają romanse, ale i powieści z lekką nutą dreszczyku. Serdecznie zapraszam 

Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Kobiece

niedziela, 17 września 2017

K.A. Linde "Dziewczyna mojego brata" [PRZEDPREMIEROWO]

 


K.A. Linde
Dziewczyna mojego brata
Wydawnictwo Burda Publishing Polska
Cykl: Mrs. Wright Tom 1 
Data wydania: 27 wrzesień 2017
Liczba stron: 300
Moja ocena: 9/10

Emery ma za sobą ciężkie przeżycia z rodziną Wrightów. Nie chcąc niczego więcej wyjeżdża z rodzinnego miejsca Lubbock i osiada w Austin. Tam dochodzi do kolejnego dla dziewczyny załamania gdyż jej chłopak a zarazem promotor i profesor zdradza dziewczynę. To wszystko przeważa na szali i postanawia wrócić. Minęły właśnie dziesięć lat, od kiedy ostatni raz widziała Landona Wrighta. Haidi jej najlepsza przyjaciółka postanawia zabrać ze sobą za przyjęcie weselne, na które jest zaproszona. Na przyjęciu zostaje nierozpoznana przez swojego byłego i jego brata. Kiedy dziewczyna zarzeka się, że nie chce mieć nic wspólnego z tą rodziną do jej świata wtargnął Jensen Wright.

sobota, 16 września 2017

Anna Dąbrowska "Jutro będziemy szczęśliwi"

 



Anna Dąbrowska
Jutro będziemy szczęśliwi
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Liczba stron: 304
Moja ocena: 9/10

Obraz zimowej opowieści latem jest ryzykownym posunięciem wydając książkę? Jestem przekonana, że tak a tym bardziej mogę wam powiedzieć, iż warto, bo dzięki historii o Zuzie i Adamie moje wewnętrzne ja jeszcze raz mocniej pokochało magię świąt i wszystko co z tym związane. 

„Życie pisze własne scenariusze”.

Minęły trzy długie lata, kiedy Zuzę z dnia na dzień zostawił Adam nie mówiąc nic czy żadnego listu wyjaśniającego swoje postępowanie. Dziewczyna cierpiała a jej życie wyglądało tylko jak w jakimś transie praca – dom – praca a na dodatek straciła w tym wszystkim jeszcze jedną ukochaną osobę, bo przecież „nieszczęścia chodzą parami”.
Kiedy Zuzanna postanawia sobie, że zaczyna znów żyć od nowa w tym momencie zjawia się Adam, lecz pojawiają się pytania, na które trzeba sobie odpowiedzieć?
Czy Adam postanowił odzyskać Zuzę?
Co zrobi dziewczyna, kiedy dowie się, co kierowało ukochanym, że zniknął bez słowa wyjaśnienia i czy mu wybaczy?
Czy słowa „Jutro będziemy szczęśliwi” mają sens swoich słów?
Jutro będziemy szczęśliwi to książka, która rozgrzeje cię jak ciepła herbata z miodem, cytryną… i gwiazdką anyżu.
"Trzymałam na dłoni pozytywkę, którą nakręcało się złotym kluczykiem. Od razu przed oczami stanął mi obraz twarzy babci. Widziałam jej uśmiech i przypomniałam sobie jej słowa. No właśnie. Te słowa przekazałam tylko jednej osobie. Jednej, jedynej. I już wiedziałam. Moje serce szturmem wydzierało się z piersi. Adam wrócił do Urokliwego. Po trzech latach." 
Muszę wam się przyznać, że uwielbiam święta i wszystko, co jest z tym związane. Dlatego gdy dowiedziałam się, o czym opowiada ta historia bez zbędnych słów zgodziłam się przeczytać nie bacząc na nic innego. Tak naprawdę nie bardzo wiedziałam jak pisze autorka, bo to moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, ale teraz wiem już, że nie ostatnie. Anna Dąbrowska swoją książką poruszyła niebo i ziemię, aby czytelnik nie nudził się a każdy szczegół w precyzyjny sposób został dopieszczony. Ja dzięki tej książce przypomniałam znów sobie o świętach i w moim sercu znów zagościł świąteczny nastrój a także nabrałam ochoty na pieczenie pierników.
"Żyłam przeszłością. Żyłam nim. Karmiłam się wspomnieniami, by zmniejszyć uczucie pustki, którą w sobie nosiłam." 
Fabuła książki już od pierwszych stron zaintrygowała a także wciągnęła mnie do niesamowitego świata. Niezwykła historia, która tak naprawdę porusza tak ważne problemy i skłania nas do refleksji nad własnym życiem. Opowiada o zranionej miłości, sutku po stracie, żalu, wykorzystaniu i determinacji odzyskania ukochanej a także znajdziemy całkiem ciekawy wątek kryminalny;) Bardzo mądrze książka ukazuje nam jak powinnyśmy postępować nawet, jeśli uważamy, że jest już za późno.
Najciekawszym elementem tej książki jest relacja, jaka zachodzi między Adamem i Zuzą. Ich traumatyczne przeżycia opowiadają nam o tym, co przeżywali a przeplatane retrospekcje z teraźniejszością ukazują nam jak piękne uczucie budowali a co mogli stracić nieodwołalnie.
"Nic po stracie ukochanej osoby nie boli tak bardzo jak niezręczne pytania, na które nie zna się odpowiedzi."
Anna Dąbrowska w ciekawy sposób wykreowała swoich bohaterów i ich historię. Choć nie mogłam zrozumieć motywu działań Adama to przekaz został tak nam ukazany, że mogłam wszystko zobaczyć oczami wyobraźni. Najbardziej podobała mi się postać Zuzy, która przeszła tak wiele, że naprawdę podziwiałam ją, bo nie wiem czy ja bym umiała wybaczyć a momentami zadawałam sobie pytanie jak udało się jej przetrwać tyle czasu. Choć postać Adama też ma wiele do powiedzenia to jego wypadek i niepełnosprawność przyprawiły mnie o emocjonalny dreszczyk emocji. Współczułam i trzymałam kciuki, aby w niedalekiej przyszłości spełniły się ich najskrytsze marzenia. Mimo że razem przeszli wiele to krzywdząc się nawzajem to podziwiałam, że magia świąt pomogła im pojednać rodzinne kryzysy.
"Teraz Adam musi mi udowodnić, że jego przyjazd do Urokliwego nie był tylko chwilowym kaprysem, a dojrzałą i przemyślaną decyzją. I musi mi pokazać, że mu wciąż na  mnie zależy. Chociaż co do tej kwestii chyba nie będę miała wątpliwości."
Autorka w ciekawy sposób podtrzymuje akcję książki, aby czytelnik nie mógł się nudzić a barwne obrazy i żywe dialogi a także realistyczne postacie jak również umiejętnie podtrzymuje napięcie. Najbardziej podobało mi się zakończenie, przy którym uroniłam kilka łez ze szczęścia.
"Bycie przy Adamie obudziło we mnie pragnienia, o których zapomniałam. Ponownie chciałam poczuć się piękna, ponownie marzyłam, by mnie całował i trzymał za rękę." 

„Jutro będziemy szczęśliwi” to hipnotyzująca i niesamowita opowieść o sile miłości, magii świąt i trudnych wyborach, które musimy podjąć. Wciąga, fascynuje i pozostawia po sobie ślad. Jeśli macie jeszcze jakiekolwiek wątpliwości to zapraszam do przeczytania książki a przekonacie się sami. Naprawdę warto. 


Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Zysk i S-ka

środa, 16 sierpnia 2017

Elżbieta Rodzeń "PRZYSZŁOŚĆ MA TWOJE IMIĘ"

 

„Żegnam się z każdym wspomnieniem o nim. Wypycham je ze swojej głowy, uśmiercając pamięć kawałek po kawałku. To jedyny sposób, abym mogła teraz przeżyć.”
Blanka Dębska postanawia wyprowadzić się od rodziców zaczyna właśnie studia i pracę. Jej traumatyczna przeszłość nie pomaga tak jaj by tego chciała. Trzy lata temu była ofiarą napadu i teraz nie najlepiej sobie z tym radzi. Wyprowadzając się postanawia rozpocząć nowe życie w ciszy, spokoju i zapomnieniu. Nie spodziewała się tylko ze pozna mężczyznę, który pomoże uporać się z traumą.

Mateusz chłopak, który w życiu nigdy nie miał łatwo a życie go nie rozpieszczało. Jako nastolatek stracił matkę a wtedy musiał zaopiekować się młodszym bratem. Kiedy popada w kłopoty to właśnie Grzegorz i Alicja pomagają mu w opiece nad bratem i zostają jego rodziną zastępczą.

Kiedy Blanka wprowadza się do mieszkania kuzynki poznaje swoich sąsiadów a jednym z nich jest Mateusz. Dziewczyna nie może zapomnieć o swoim sąsiedzie tym bardziej, kiedy pracują razem w kawiarni. Kiedy poznają się coraz bliżej Blanka czuje się nieswojo dowiadując się ile chłopak miał przed nią dziewczyn a ona nikogo. Zakochują się w sobie, lecz przeszłość Mateusza i Blanki powraca do nich tyle, że przynosi ze sobą prawie nie odwracalne skutki. Co zrobi dziewczyna, kiedy dowie się, kim był oprawca z napadu? Jak potoczą się losy tych dwoje? Tych i wiele innych pytań dowiecie się czytając książkę a ja zapraszam na recenzję.


Muszę wam się przyznać, że po raz pierwszy sięgam po książkę Elżbiety Rodzeń. W tym momencie jest mi strasznie wstyd, że nie czytałam żadnej poprzedniej powieści autorki. Mam nadzieje, że mi to wybaczycie ;) A sami także sięgniecie po książki pani Elżbiety, bo naprawdę warto.
"Pamiętaj o tym, co najważniejsze.
Zacznij od nowa.
Twoja przyszłość jest biała jak śnieg."
Fabuła książki już od pierwszych stron wciąga nas do niesamowitego świata pełnego strachu, tajemnic, depresji, pożądania i miłości. Historia, która nas porusza za serce a także zmusza do refleksji i porusza bardzo trudne tematy. W ciekawy sposób autorka ukazała nam jak pomóc sobie z własnymi problemami i jak reagować, jeśli nam się wydaje, że jest już za późno.
"A tak się składa, że w moim życiu tylko ty coś dla mnie znaczysz. Właściwie to znaczysz bardzo wiele." 
Najmocniejszym elementem tej książki jest niecodzienna relacja, jaka łączy Blankę i Mateusza. Może w tym momencie nie wiecie za bardzo, o co mi chodzi, ale nie chcę spolerować, ale uwierzcie mi na słowo. W powieści mamy przeplatane zdarzenia oczami dziewczyny i chłopaka. Dzięki temu możemy zrozumieć bardzo dla nas ważne zdarzenia, z czym zmagali się główni bohaterowie.
„Nie ma dnia, w którym nie czułam śladów jego rąk na sobie, jego oddechu na mojej szyi i tego, jak przyciskał mi lufę pistoletu do boku.”
Elżbieta Rodzeń w bardzo ciekawy sposób wykreowała bohaterów i ich historię. Czytając od samego początku można odczuć i wyobrazić, co czuła Blanka a dokładne opisy pomogły mi tylko wyobrazić i poczuć się jak główna bohaterka. Najbardziej podobała mi się Blanki, która przeszła tak wiele a jednak postanowiła coś zmienić w swoim życiu i iść dalej. Natomiast Mateusz wiele przeszedł, ale poznajemy, jako czarującego mężczyznę, który pod wpływem sąsiadki zmienia się i to na lepsze. Mimo że każde z nich ma poranioną duszę to razem mogą sobie nawzajem pomóc przy tym znajdując miłość.
"Jest taka piękna, że moje myśli nagle gdzieś ulatują. Nie muszę nad tym długo główkować. Wiem, że jestem zgubiony. Pragnę tylko jej."
 Autorka w ciekawy sposób podtrzymuję akcję książki, aby czytelnik nie mógł się nudzić a barwne obrazy, żywe dialogi i realistyczne postacie jak również umiejętnie podtrzymuję napięcie. Najbardziej podobało mi się zakończenie, lecz nie ukrywam, że z miłą chęcią przeczytałabym dalsze losy tej dwójki.
"Przestaję myśleć. Myślenie nie jest mi teraz potrzebne, bo żadna logika nie obejmie tego, co nas spotkało, ani naszej miłości."

„Przyszłość ma Twoje imię” jest to niezwykła opowieść o miłości, trudnej przeszłość i szczęściu, na które trzeba tak naprawdę zawalczyć. Powieść porusza i rozgrzewa nawet te najtwardsze serca i nawet przez najmniejszą chwilę nie przestaję zaskakiwać. Przekonajcie się sami, że naprawdę warto dać drugą szansę tej wyjątkowej osobie, aby móc budzić się każdego ranka wiedząc, że zrobiło się wszystko, co było możliwe. Sprawdźcie sami ja się przekonałam i już wiem ze warto zarwać nockę dla tak wspaniałej książki. 
Komentując post wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych, które odbywa się na podstawie zgody użytkownika na przetwarzanie danych osobowych (art. 6 ust. 1 lit a RODO z dn. 25.05.2018)