wtorek, 18 czerwca 2019

Vi Keeland, Penelope Ward "Romans po brytyjsku" [PRZEDPREMIEROWO]


Dziś chce wam zaprezentować jutrzejszą premierę książki „Romans po brytyjsku” wspaniałego duetu, którego już nie jedno kronie mieliśmy okazje poznać. Vi Keeland i Penelope Ward kolejny raz dostarczają nam przecudowną opowieść pełną cierpienia, smutku i uczucia, którego zaczyna kiełkować rodząca się miłość.

Samotne wychowywanie dziecka po stracie najbliższej osoby jest bardzo trudne. Bridget Valentino od kilku lat sama wychowuje syna, ciężko pracuje, jako pielęgniarka i do tego dba, aby niczego chłopcu nie zabrakło. Pewnego dnia chcąc zastąpić chłopcu ojca zabiera go na ryby. Zarzucając haczyk sama łapie się i tym sposobem musi jechać o najbliższego szpitala na ostry dyżur, aby wyjęli haczyk z jej pośladka. Nie spodziewała się tylko, że jej przypadkiem zajmie się młody lekarz doktor Houge.

Trzy miesiące później Bridget postanawia wynająć pokój gdyż jej sytuacja i budżet domowy zmuszają ją do tego. Jej przyjaciółka Calliope poleca jej mężczyznę, który jest jej przyjacielem i mógłby wynająć pokój. Zgadza się na taka opcję i już w najbliższym czasie pozna swojego lokatora.
Simon Houg przeprowadził się z Anglii do USA. To właśnie tutaj w Rhode Islan postanowił osiąść i po skończeniu rezydentury wyjechać do rodziny. Kiedy pewnego dnia na jego dyżurze pojawia się pacjentka z haczykiem wędkarskim w tyłku nie przypuszczał, że może przeorganizować jego życie. Wprowadza się do nowego domu, w którym wynajmuje pokój. Tam rozpoznaje Bridget i jej syna Brendana. Zawsze powtarzał, że nie chce mieć rodziny i dzieci, lecz do pewnego momentu, kiedy jego sny nawiedza pewna pielęgniarka.

Tym razem autorki napisały dla nas powieść z dużą dawką humoru i tak prawdziwą aż czułam, że czytam prawdziwe losy kogoś mi bliskiego. Losy Bridget i Simona są tak niesamowicie
opowiedziane a historia wciąga nas od samego początku znajdujące się w niej zawirowania emocjonalne nie pozwalają nam się nudzić. Niektóre sceny bardzo mi się spodobały gdyż czytałam je z wypiekami na twarzy a niektóre czytałam z zapartym tchem, bo chciałam jak najszybciej przeczytać, aby wiedzieć, co się wydarzy później. Vi Keeland i Penelope Ward tą książką zafundowały nam jazdę bez trzymanki trzymając nas w ciągłej niepewności od samego początku aż po ostatnią stronę.

Kolejny raz autorki w swojej powieści poruszają trudne tematy, o których ciężko nam się mówi. Śmierć ukochanej osoby, kłamstwa i sekrety rodzinne to tylko część tego, co tu znaleźć. Książka od pierwszych stron intryguje i wciąga a każde kolejne strony sprawiają, że nie można się od niej oderwać. Grzechem byłoby gdybym nie wspomniała słowem o okładce. Przyciąga wzrok i każe stanąć na chwilę gdyż nie możemy przejść obok niej obojętnie. Powieść czyta się lekko i przyjemnie. Po przeczytaniu tej książki potrzebowałam chwili, aby pozbierać się po tym, co zaserwowały nam tym razem autorki. Język i styl autorek jest przyjemny w odbiorze a postacie i fabuła jest tak niesamowita, że nie sposób odłożyć książki dopóki nie skończy się czytać do ostatniej kropki. 

Bardzo podobało mi się to, że powieści została w narracji pierwszoosobowej. Większość rozdziałów poznajemy z perspektywy, Bridget, ale i także z punktu widzenia Simona. Tylko, dlatego możemy dowiedzieć się, co czują i przeżywają główni bohaterowie.

Vi Keeland i Penelope Ward przekazują nam, że miłość i przyjaźń można znaleźć wszędzie a do szczęścia nie potrzeba nam aż tak wiele. Zapewniam was, że nie będziecie się nudzić przy tej książce a znajdziecie za to niezapomniane chwile. Serdecznie zapraszam

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu EditioRed.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentując post wyrażasz zgodę na przetwarzanie danych osobowych, które odbywa się na podstawie zgody użytkownika na przetwarzanie danych osobowych (art. 6 ust. 1 lit a RODO z dn. 25.05.2018)