Małgorzata Falkowska kolejny raz postanawia zaskoczyć nas swoją pomysłowością. Kiedy przeczytałam pierwszą część Ilias przewinęła się przeze mnie lawina emocji. Nie mogłam uwierzyć, że autorka pozwoliła, aby jej główni bohaterowie tak cierpieli. Z biegiem czasu i po przeczytaniu, „Laosa” zrozumiałam, że wszystko jest tak jak powinno być. A dlaczego? Przekonajcie się sami.
Gabi cierpi o stracie ukochanego. W tym
momencie tylko małe niewinne istotki, które nosi pod sercem utrzymują ją przy
życiu. Postanawia zostać tu na Wyspie Kos do pewnego momentu tak, aby na
rozwiązanie wrócić do Polski. Ojciec Iliasa postanawia pomóc dziewczynie.
Sprowadza na wyspę Nicolaosa, aby opiekował się Gabi. Chłopakowi nie podoba się
ten pomysł, lecz argumenty ojca przemawiają do niego. Z dnia na dzień chłopak coraz
bardziej dociera do niego, co tak naprawdę umyka mu między palcami.
Co tak naprawdę ukrywa Laos i czemu nienawidzi
jak ktoś woła na niego Nico?
Czy ciąża Gabi może zmienić coś w życiu
Laosa i Gabi?
Czy można kochać dwóch mężczyzn naraz?
Czy główni bohaterowie tym razem doczekają się szczęśliwego zakończenia?
Małgorzata Falkowska jest niesamowitą pisarką. Jej powieść tak bardzo wciągnęła mnie, że nie mogłam odłożyć książki dopóki nie skończyłam czytać. W tej historii czujemy dużo emocji a autorka nie zwalnia tempa. Jedno wydarzenie przechodzi w drugie a my nie nudzimy się i czytamy z zapartym tchem. Świetny styl i dopracowani bohaterowie nadają całej tej historii pewien urok. Fabuła, która jest tak nieoczekiwana, ale zaskakuje w odpowiednim momencie. Teraz wiem, że na długo nie zapomnę o tej historii.
„Laos” to ciąg dalszy historii Gabi, która cierpi
o śmierci Iliasa. Jeśli jeszcze nie czytaliście „Iliasa” to zdecydowanie
polecam zacząć od części pierwszej a dopiero później zacząć czytać „Laos”. Ja
przeczytałam i nie żałuję chwil spędzonych przy książce a was czytelników
zapraszam do przeczytania lektury.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu EditioRed.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz